Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.
121





IX.

Kordecki szedł korytarzami do klasztoru, następującego ranku, gdy starzec zapłakany upadł przed nim na kolana; cofnął się zakonnik zlękniony i zdziwiony — Co ci jest — spytał, czego chcecie?
— A! zawołał stary zachodząc się od rzewnego płaczu, nieszczęście wielkie, niesżczęście — ja mówić nie mogę, spytajcie — spytajcie!! Tuż za nim wślad biegł xiądz Piotr Lassota, zmieniony, łamiąc ręce.
— Co to jest? ubiegli twierdzę! zdrada, co się stało? spytał przeor strwożony.
— Nie, nie, przerywanym głosem rżekł xiądz Piotr, nieszczęście — zbrodnia...