i jego losy, a przecież widząc stan nasz i położenie, oddaliśmy się pod protekcją Karola Gustawa. Porzuć waszmość złe i zgubne rady, któremi to miejsce święte o zagładę przyprawisz, kóremi obłąkujesz łatwowiernych zakonników. Możesz że waszmość ze Strzelcza swego powrócić szkody, które wojsko szwedzkie zgromadzeniu i ślachcie przy zdobyciu uczyni? Te szkody na kilka mil do koła sięgające, na wasze padną sumienie. Możeszże waszmość własnemi siły nieprzyjaciela odeprzeć? Chceszli mieć na duszy krew tylu, gdy się żołnierz rozzuchwali, i sukni, wieku, ani stanu patrzeć nie będzie. Innéj, innéj, nie pana Zamojskiego rady, szukajcie ojcowie, a radźcie rychło, póki szwed się nie rozjuszy; dziś jeszcze tylko traficie z nim zgodą do końca.
— Mospanie Kaliński — odparł tymże tonem Zamojski, i chciał wrąc gniewem dać naukę staroście, ale przeor za rękę go ujął i przerwał mu:
— Wszystko to co mówicie, wiemy dawno — rady pana Zamojskiego szanujemy, ale największym doradzcą naszym jest pan Bóg i Matka Jego i do nich więc, za upor nasz, obróćcie wymówki swoje, jeśli chcecie. A o nasze dobro nie frasujcie się tak gorliwie.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/173
Ta strona została uwierzytelniona.
173