Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/204

Ta strona została uwierzytelniona.
204

— Waćpan wierzysz w czary?
— Któżby w nie mógł nie wierzyć, — odparł pan Seweryn, a hrabia?
— Ja! niewiém tak dalece, sunt, non sunt! to wątpliwa!
— Zdaniem wielu uczonych, — ciągnął daléj Kaliński — a zwłaszcza autora Młota na czarownice.
Ale Wejhard nie słuchał już, coś ważył i myślał.
— Nie jest-li to rzecz niepojęta, ten opór i nasze mazgajstwo!! Wziąwszy Poznań, Kalisz, Kraków, Warszawę, stanąć przy Częstochowie?
— Rzecz jest istotnie zastanowienia godną, ale téż zima, ale...
— Żadne ale niesłuży, silniejsi jesteśmy niż wprzódy, czemuż tu bezsilni?
— Ruszył ramionami i pojechali nieodstępni towarzysze do Millera, jemu ducha poddawać. Tu zastali nowe rzeczy
Czaty rozsypane do koła i podjazdy szwedzkie schwyciły wracającego z Pruss pana Piotra Sladkowskiego, podkomorzego rawskiego, i przywiodły go do obozu. Pan podkomorzy jechał sobie spokojnie, niedbając na szwedów, bo sądził że jako adherent szwedzki, wszędzie będzie miał