Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.
21

czasem kazał dzwonić do definitorium i wszystkim tu zebrać się zakonnikom.
— Ojcowie, rzekł do zgromadzonych, w wielkich razach, wielkich należy użyć środków; nie dosyć pracowaliśmy jeszcze; Matka Boża chce z nas mieć stróżów pilniejszych i prawdziwych żołnierzy. Zdrada uknuta groziła nam przed godziną, wydaniem w ręce nieprzyjaciela na rzeź i rabunek; Opatrzność ją wskazała i wyrwała jéj żądło, umiejmy się na przyszłość od niebezpieczeństw podobnych obwarować. Czterdziestu z nas silniejszych i młodszych na cztéry stanowiska rozdzielić się musi, by z oka już nie spuszczać puszkarzy i załogi. Starsi tylko odtąd, których wiek uwalnia, zostaną obowiązani do chóru północnego, młódsi miewając się, na dzienne i nocne modlitwy, wedle reguły naszéj pilnować ich będą... Nie wzdragajmy się pracy na chwałę Bożą, nie skarżmy się i nie frasujmy. W téj chwili oczy kraju całego zwrócone są na Jasną-Górę, myśmy od Boga wyznaczonym przykładem, myśmy szkopułem o który się rozbije moc szweda...
Wszyscy skłonili głowy, nikt od rozporządzeń nie śmiał się wymawiać.
— Działa i zapasy powierzam w dozór ojcu