Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.
22

Piotrowi (Lassocie). Nie chciałeś wojny, ale ją znosisz mężném sercem, pracując gorliwie; oddaję ci co mamy w téj chwili najdroższego, bo narzędzie naszéj obrony.... Wy starsi, ojcowie Ignacy i Kazimierzu, do gaszenia ogniów z ludźmi przeznaczeni jesteście, bo wam ciężkoby było do boju, a i tu pilność konieczna, a saméj czeladzi zaufać już nie można. O. Marcelli (Dobrosz) z ojcem Małachowskim wezmą na się ogólny dozór murów i stanowisk, inspekcją całéj twierdzy. Dotąd zbytecznie ufaliśmy szczęściu i opiece Matki Bożéj, któréj nowy dowód dziś mamy, ale przy ufności należy też z nas każdemu, siebie nie szczędząc, pracować z ludem.
— Ojcowie, bracia! zawołał w ostatku Kordecki — na macierzyński żywot Najświętszéj Maryi Panny, który nosił Zbawiciela świata, na mękę Syna Bożego i cierniową Jego koronę, na zbawienie wasze, na życie przyszłe, zaklinam was, proszę, błagam, nie upadajcie na duchu. Wielki i potężny Pan Zastępów, ufajmy Mu! myśmy wśród téj nieszczęśliwéj krainy przykładem, otuchą dla tych co jeszcze w zginienie ostatnie nie wierzą i zmartwychwstania oczekują! Kto wié, czy w téj garści mnichów bezsilnych, nie spoczywają losy Rzeczypospolitéj, czy my nie