Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/227

Ta strona została uwierzytelniona.
227

ostrzyli, sposobów szukali, a dziś, puść ojcze Pawle. Przyszła koza do woza, ale z tego nie będzie nic, niegodni jesteście, módlcie się sobie do szwedzkiéj chorągwi. Jeszcze mi będziecie co szpiegować dla Millera.
— Ojcze Pawle, a godziż się to tak braci czernić?
— Darujcie kochani braciszkowie, ale ja w was swoich nie widzę, bo u was nie Imię Maryi na chorągwiach powiewa, ale szwedzkie korony.
— Dajcie znać xiędzu przeorowi, wszak na summę dzwonią, każe nas wpuścić.
— Prawda, na summę, ale nie dla was.
— Prosiémy, ojcze Pawle!
— No! no! kiedy tak prosicie, postójcież, pójdę do przeora.
I wszedł do zakrystji, Kordecki listy jeszcze czytał, gdy mu xiądz Paweł doniósł o kwarcianych.
— Puszczać! — zawołał, — bronić chwały Bożéj, zamykać kościół chociażby grzesznikom, a czy to się godzi? puszczaj bracie, puszczaj co rychléj!
— Na Boga! — krzyknął xiądz Mielecki, któ-