Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/257

Ta strona została uwierzytelniona.
257





XX.

W obozie, dzień to był samych dziwów dla Millera, który co chwila utwierdzał się w przekonaniu, że jakaś siła, co ją zwał czarami, wspomagała zakonników. Ludzie jego choć się z tém głośno nie odzywali, wszyscy wierzyli w owe czary Częstochowskie: polacy im ciągle mówili o sile świętości, a w naszą świętość nie wierząc, sprawę Bożą przypisywali mocy nieczystéj. Od dawniéj oblegających, przeszła już ta myśl odbierająca im odwagę, do nowéj piechoty i puszkarzy nowych. Gruntowali się w niéj nieustannie, szwankami jakie ponosili: mimo wysileń, mimo potęgi swojéj, było cóś uderzająco niepojętego w szczęśliwym oporze małéj