Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/264

Ta strona została uwierzytelniona.
264

Na dole, pod niemi, w kościele, stoją trzy ubogie trumienki białe, poległych, trzema czarnemi całunami pokryte.
To już zwyciężcy... tamci wojują jeszcze! Na dole wśród cieniów, widać blade twarze żołnierzy, świecące wśród ciasnych ram ostatniego ich przytułku; obok na całunie, trupie głowy i kości; w górze w białych płaszczach modlą się bracia śmierci za żywych i umarłych: za nich, za siebie, ża wszystkich. Amen! rozległo się i szmer odchodzących słychać w gmachu osamotnionym; umarli pozostali sami na straży, a przy nich jeden tylko żywy, jeden mnich zakapturzony powoli odmawia poważne wyrazy, łańcuchem tęsknoty, łączące dwa światy.

Dominus custodit te, Dominus protectio tua, super manum dextram tuam. Per diem sol non uret te, neque luna per noctem. Dominus custodit te ab omni malo, custodit animam tuam Dominus...

»(Pan strzeże ciebie, pan opieka twoją, nad prawicą twą — Za dnia słońce nie będzie ci dopiekać, ni xiężyc przyświecać nocą — Pan strzeże cię od wszelkiego złego, pan duszy twéj strzeże...”

Nad pracującemi jeszcze powstał ranek mglisty, powolnie z osłon wilgotnych rozwijając świat