Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/302

Ta strona została uwierzytelniona.
302

dzicie że załoga, uzbrojenie, zapasy wystarczają nam przy pomocy Bożéj; przyjdą może i posiłki, słyszeliście że Polska cała ze zgrozą obudziła się ze snu i zdrętwienia; Król wróci do kraju, przypomną sobie ludzie, że my jedni trwaliśmy! Nie dawajmy ucha poszeptom bojaźliwych i krótko widzących ludzi... niech się lękają, myśmy wyżsi być powinni nad strach ten ziemski i płochy...
Mówił i nikt mu nie przerwał; — a wtém braciszek Paweł zapukał do drzwi z listem w ręku.
— Konstancja list ten na wałach w śniegu znalazła.
Cudownie to pismo dla dodania otuchy przybyło, jak gdyby modłami Kordeckiego wywołane; pisał je niejaki Jan Maj Sandomierzanin do brata w Sieradzkiém, któś poczciwy podrzucił. Były to wieśoi o Tatarach idących wielkiemi zastępy w pomoc Kazimierzowi. Przeor odczytał i oddał xiędzu Stradomskiemu.
Bóg łaskaw, — rzekł, — dajcie czytać małowiernym, niech się w postrachu utulą.
To mówiąc wyszedł zostawując xięży zawstydzonych i niespokojnych. Nie było wymówek wzajemnych, ani nowego szemrania, westchnęli tylko i rozeszli się z uczuciem wiary, z pragnie-