Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/354

Ta strona została uwierzytelniona.
354

— Odpowiedź dawna służy i na dziś, — rzekł, — próżne naleganie wasze, twierdzy nie poddam, jeśliście wy uparci w bojaźni, ja stały jestem w ufności Boga.
Przerwał wysunąwszy się x. Błeszyński:
— Ale czyż przystoi nam zakonnym ludziom, co się świata wyrzekli, przelewać krew i walczyć? wszak wkrótce i żywności zabraknie, nie lepiejże wcześnie?
— Ojcze Matjaszu, — zawołał Kordecki; — czy przysięgaliście na posłuszeństwo?
— Pamiętam je i gotowém na nie! — odpowiedział z pokorą zakonnik.
— Zostawcież troski, staranie i odpowiedzialność na mojem sumieniu, a róbcie co władzą moją polecam.
Zakonnicy usunęli się, ślachta nalegała jeszcze:
— Co do was, panowie, — rzekł Kordecki, — daremne są i prośby i groźby, a choćby i krzyki. — Będę się modlił do Ducha świętego, aby was męztwem natchnął, a com postanowił, to uczynię.
Napróżno nastawali: przeor był nieporuszony, i jabky niesłyszał nic, począł swoje papiery przerzucać na stole i zajmować się czém