Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/362

Ta strona została uwierzytelniona.
362

ko téj dziczy wyciągnąć miał już na spotkanie i znajdować się w Żywcu. Nadzieja odsieczy nieco pokrzepiła oblężonych, choć powszechnie nic dobrego sobie nie rokowali; ale przeor ani dał sobie mówić o kapitulacyi, trzeba się było zgodzić z jego wolą niezłomną.
Nazajutrz sprawdziły się poniekąd przepowiednie szturmu: szwed ze wszystkich baterji razem począł dawać ognia, nie czyniąc jednak wielkiéj szkody; ręce mu marzły. Załoga stała na murach gotowa szturm odpierać; ale szturm był niepodobieństwem, bo ani działami wyłomu zrobić, ani miny podsadzić, ani przekopu zarzucić nie mogli, a zniechęcenie szwedzkiego żołnierza nawet dla oblężonych było już widoczne.
Około południa trębacz podał do klasztoru list generała, znowu silnie nalegający o poddanie. Pismo to zawierało argumenta w tym rodzaju: —
„Chociażeśmy, pisał generał, imieniem, rozkazem i władzą Najjaśniejszego i Najpotężniejszego króla szwedzkiego pana naszego Najmiłościwszego, i naszém, to łagodniejszem, to surowszém staraniem, które sądziliśmy, powinno było u was zasłużyć na uwagę i zastanowie-