Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/364

Ta strona została uwierzytelniona.
364

Uśmiechem politowania, wybuch leu przyjął przełożony.
— Ludzie słabego serca i małéj wiary! — zawołał, — jakże wam ciężko wytrwać króciuchną życia chwilę w utrapieniu i pracy! tak! — dodał, — będziemy traktować, choćby dla tego żebyśmy uroczyste dni następne w pokoju i modlitwie spędzić mogli — bądźcie spokojni, odpowiem jutro.
Ostatnie wyrazy wymówił z tak gorzkim żalem, że wstyd nim przecie z obojętnych wycisnął.