cię starcowi, przebacz a będziesz jeszcze szczęśliwym i spokojnym!
Pan Mikołaj zaśmiał się tylko.
— Idź precz! — rzekł wzgardliwie, — idź precz jędzo stara! lub jak psa cię zastrzelę.
Konstancja popatrzała nań długo, z jakimś żalem i boleścią.
— Bądź więc zdrów, — przemówiła cicho, — i niech ci Bóg w godzinie gniewu swojego nie pamięta i przebaczy.
Stary ślachcic milczał, a żebraczka zeszła ze schodków szukając sobie miejsca na spoczynek, bo już po nocy do fossy swéj dostać się nie mogła. Noc była zimna, ale ona do niéj przywykła, przytuliła się do drzwi kościelnych, okryła łachmanami, skuliła w kłębek i tak zmrużyła oczy, szepcząc pacierze... dwie łzy boleści tajemnéj, którą Bóg tylko widział, popłynęły powolnie z pod powiek, i płynęły tak, choć spała, noc całą aż do dnia... z niewyczerpanego źródła, które sen otwiérał.