Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/398

Ta strona została uwierzytelniona.
398





XXX.

Zaświtało, zaczerwieniało na wschodzie, a oczy oblężonych czekały dnia zwrócone już na obóz szwedzki, by się przekonać, że prawdą była nowina wczorajsza... Mrok jeszcze ranny nie dozwalał nic widziéć dokładnie, prócz że się szwedzi kręcili, a jak mrówia ludu było na blankach, mężczyzn, niewiast, zakonników, dzieci. Poczęło się coraz rozjaśniać, rozwidniać i prawda okazała oczéwistą... Szwedzi szybko się wybiérali w drogę, paląc czego pozabiérać nie mogli, niszcząc co pod ręką mieli, krzyki mieszczan dochodzące zdaleka dowodziły rabunku i gwałtów na odjezdném.... Namioty już pościągane leżały kupami na wozach, działa