Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/399

Ta strona została uwierzytelniona.
399

wlokły się drogą, lud spędzony do robót około szańców rozsypywał się do domów spiesząc lub garnąc pod mury, chcąc pomodlić się jeszcze, nimby do pustych chat odszedł.
Przeor zwyciężca, dziś smutniéj czegoś poglądał na pole bitwy; wszystkie cierpienia i ofiary ludzi i żywoty tych co tu polegli, odbijały się w sercu jego; stał milczący, poważny, wielki i od dnia tego święty prawie Częstochowéj obrońca — bo dzień ten zapisywał imię jego nieśmiertelne w xiédze dziejów niezatartych; — wszyscy teraz widzieli w nim wodza i proroka, wszyscy głosili Machabeuszowskie jego męztwo, wytrwałość, niezmordowaną cierpliwość i niezachwianą wiarę; dziś każdy za nim powtarzał:

Melius est nos mori in bello, quam videre mala gentis nostrae et sanctorum, sic autem voluntas fuerit in coelo, sic fiet.

Wśród tego uspokojenia nagły wystrzał i krzyk przeraźliwy wszystkich oczy odwrócił: pobiegli co żywo na północną kortynę, gdzie niebieskawy dym się jeszcze unosił. Na blankowaniu leżał rozciągniony krzyżem Krzysztoporski, miotając się w konwulsjach śmierci; piérwszy