Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.
40

— A! to ta staruszka mi przyniosła, odpowiedziało zaskoczone dziecię.
I weszli razem do izdebki Jana.
— Właśnie o tę starą żebraczkę miałem się ciebie spytać bracie, — podnosząc się z łoża rzekł chory, — bo to cóś extraordynaryjnego, przywiązała się do Handzi, i codzień do niéj przychodzi; przyniosła jéj pozawczoraj medalik, dziś widzę kwiatki. Co to za kobiéta?
I stary mówiąc to, dźwigał się, a oczy mu jaśniały jakby ciekawością i przestrachem jakimś.
— Dawno ona tu w Częstochowie? dodał żywiéj.
— Doprawdy że niewiem, — odpowiedział xiądz Piotr — to tylko pewna że osobliwsze z nièj stworzenie, zdaje się że ma umysł cokolwiek pomięszany; jałmużny niebierze, lub rozdaje ją między ubogich, nocuje i teraz w fossie pod gołém niebem, a kule nam szwedzkie od murów odbite, zbiéra i przynosi codziennie. Czasem aż do zbytku wesoła, ale spokojne to pomięszanie, nikomu nieszkodzi; stara pobożna i stateczna, obawiać się jéj niema czego. Zowią ją tu sługą Matki Boskiéj, to i ona tak się najczęściéj tytułuje.
Lassota zamilkł i powoli upadł na łóżko; roz-