Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/41

Ta strona została uwierzytelniona.
41

mowa w inny zeszła przedmiot: mówiono o oblężeniu, o zdradzie, o nowych przeora rozporządzeniach; a że to gorąco zajmowało wszystkich, zapomniano o staréj.
Izba, w któréj mieszkał Jan Lassota, szczególném trafu zrządzeniem wychodziła oknem i drzwiami ku téj części murów właśnie, na któréj Krzysztoporski z ojcem Mieleckim dozór mieli. Z blankowania łatwo było widzieć drzwi izdebki, kto do niéj wchodził lub wychodził, a Krzysztoporski często téż wpatrywał się w piękną Hannę, któréj twarzyczka zdawała się coraz to nowy budzić w nim niepokój, nową jakąś wywoływać zgryzotę. Patrzał na nię jakby mimowolnie, odwracał się, potęgą woli panując sobie, i znowu poglądał chciwie. Parę razy przemknęła mu się i stara Konstancja, na któréj z Handzią rozmowy i pieszczoty, ukrywszy się za węgieł bastjonu, z gniewem się wpatrywał. Wszyscy postrzegli po niejakim czasie odmianę w tym człowieku. Dumny, groźny, surowy i milczący zawsze, zdawał się teraz dwakroć jeszcze zajadlejszym do boju, szukał niebezpieczeństwa, narażał się na nie, a dniem i nocą pracując jakby się chciał złamać pracą, pokonać trudem, gdy inni spoczywali, chodził, sam pełniąc straże. I wśród głu-