Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.
47





IV.

Noc była, a noc jesienna, nie uśmiechająca się ziemi słodkim spoczynkiem; nie kołysząca pieśnią roskoszną i wonią rozkwitłego świata, dzieci Bożych; nie gwiaździsta a oczów tysiącem czuwająca nad czarną ziemicą, ale chmurna, czarna, straszna, co to jak zajrzysz przepaściste ciemności; a na tle głuchego milczenia wrą wichry, jakby szatany w powietrzu pasowały się z sobą o jakieś nieszczęśliwe dusze... I słychać jakby jęki, jakby śmiechy, i stękanie i westchnienia, i kwilenie dzieci i groźne huki ze świata tajemnic...
Trzeba wielkiego hartu duszy i ciała, żeby na nas pora taka nie czyniła wrażenia; nawet