Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.
58

— To nic, to nic, ja nie spałem — rzekł stary.
— Jakto nie?
— Nie, nie, tylko oczy miałem zmrużone; kładnij się, proszę cię, dobry moment spokoju póki nie strzelają... zaśnij.
— Ja? ja spałam do woli w dzień, mnie się spać nie chce.
— Biédne dziécię! ty się zabijasz przy mnie!
— O! mój dziadziu! — i klękła całując wyschłą jego rękę.
Krysztoporski odskoczył żywo i pobiegł na mury.