Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/69

Ta strona została uwierzytelniona.
69

był szczęśliwy, choć zdawał się trafem tylko; oba posłannicy byli mocnego i wytrawnego charakteru, woli silnéj i gotowi na poświęcenia wszelkie. Xiądz Błeszyński w sile wieku, zdrowia i rozumu, zdawał się jednym z tych ludzi co się niczego nie boją, bo czują w sobie potęgę do pokonania wszystkiego, jeśli nie dłonią, to duszą; krzepki ciałem, miał w niém męzkiego i chrześcijańskiego ducha; prawdziwy kapłan i miles christianus, z chciwością prawie przewidywał męczeństwo i wieńce cierniowe, pożądając ich nadewszystko. Xiądz Małachowski choć z pozoru słabowitszy, choć milczący, cały w sobie, skupił także wielką siłę i wytrwałość w znakomitém dla świata, sercu; religijny zapał nadawał mu ten hart bierny, który się pożyć nie daje, choć się dopiéro uderzeniem objawia; a którego często braknie najsilniejszym. Błeszyński dałby się umorzyć z uśmiechem i śpiewem, Małachowski w milczeniu, ze łzami; piérwszy byłby psalm nócił na stosie, drugi na nim zajętyby był duszą swoją i cichą modlitwą, zawsze wątpiąc o sobie, a im bliższy doskonałości, tém goręcéj jéj pragnący, tém bojaźliwszy, by jéj skaza jaka nie dotknęła....
Takimi byli wybrani losem, a raczéj okiem