Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/74

Ta strona została uwierzytelniona.
74

ko; w dodatku obwieścić kazał Miller, że jeśli się jedno działo odezwie z klasztoru, jeden wystrzał da słyszeć, xięży natychmiast powieszać każe.
Wśród téj passji i gniewu, który miotał szwedem, nadbiegł Wejhard, a zobaczywszy co się działo, pochwalił bardzo przedsięwzięte przez Generała środki; nadjechał i Sadowski, ale ten zapytany o zdanie, zmilczał znacząco i szybko się usunął z widocznym wstrętem.
Tymczasem xięża Błeszyński i Małachowski wiedzeni przez oficera do obozu, wystawieni zostali umyślnie na niesłychane obelgi i znęcania szui wojskowéj. Był to tylko początek ich męczeństwa. Urągowiska z nich samych, z ich sukni, z kapłańskiego charakteru, niczémby były, gdyby nie srogie bluźnierstwa, jakiemi ich karmiono, gdyby nie miotanie się na świętości, których świadkami pomimowolnemi, a bezsilnemi czynili ich heretycy. Otoczono ich zaraz kołem, i jak dzieci bawią się bezbronnym owadem, tak żołdacy poczęli się znęcać nad cierpliwemi kapłanami.
Jedni targali ich, bili; drudzy kładli na oczy hełmy i dawali w ręce berdysze jako wojakom;