jego i łaskę sobie zapewnić, to jest wyposażenie. Spodziewała się i bez tego coś dostać, bo ją książe lubił i chętnie z nią żartował, ale tak znakomita przysługa nie mogła się nie wynagrodzić.
Wprawdzie, trzeba było zdradzić Filipa, ale w jej przekonaniu, miało to wyjść na jego dobro. Na radziwiłłowskim dworze w moc i zamożność króla nikt nie wierzył: śmiano się z jego pozłacanego ubóstwa, z długów; panna Monika nasłuchała się tego. Nie rachowała więc, aby Filip od króla mógł co otrzymać i przez nią to utracił. Naostatek, później się mógł królowi przypomnieć, nic nie przeszkadzało, byle nie w Nieświeżu.
Najmocniej więc postanowiła Monisia zapobiec, aby Filip petycyi podać i królowi się prezentować tu nie mógł. Szło o to, jak postąpić, nie dając mu poznać, że go zdradziła.
Była pewną, że, spostrzegłszy omyłkę, przybieży po petycyą; obmyśliła, że zwróci mu ją tak, jak gdyby do papieru nie zaglądała, i nie wiedziała co się w nim mieści.
Jakoż nazajutrz rano nadbiegł Filip strwożony, pomieszany i jąkając się, począł prosić o zamianę piosenki o Filonie, gdyż pierwsza była źle przepisaną.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/102
Ta strona została uwierzytelniona.