Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

sobniejsze do rozmowy, a i dworzan miała po sobie.
Wojewoda powrócił zrana i zaraz w ganku go otoczono; zaczął się rozpytywać o Gibraltar, o inne przygotowania, o sprzęty, które miano przywieść z Białej i z Wilna. Docisnąć się nie było można. Nastąpiło śniadanie, przy którem książe mocno sobie podchmielił, a że zmęczonym był podróżą, siadł w krześle, nakrył twarz chustką i wszyscy powychodzili, bo to znaczyło, że się chciał zdrzemnąć. Jakoż wkrótce odezwało się chrapanie głośne, i nie drzemka, ale potężny sen przymknął mu ociężałe powieki.
Kiedyniekiedy tylko wyrywały się z ust wykrzykniki i książe poruszał się gwałtownie, świadcząc, że i we śnie spokoju nie miał.
Panna Monika czatowała. Ułożyła się tak, że miała wejść, jak tylko się przebudzi. Stała, czekając na to za drzwiami i gdy książe zawołał pacholika pokojowego, ściągając chustkę z twarzy, zamiast niego wbiegła Monika, wprost do ręki księcia, którą pochwyciła i pocałowała.
Wojewoda był w niezłym humorze.
— Czego ty chcesz? — zapytał — idź do księcia Hieronima albo do krajczyca, ja bo stary jestem!
— Mości książe, — poczęła pytlując bardzo