Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.

prędko Monisia — ja mam niezmiernie ważną wiadomość, którą chciałam przynieść księciu.
— No! no! cóż się stało? Zdradził cię który z paniczów? hę? — rozśmiał się wojewoda.
— Ach! mości książe! nie o mnie to chodzi — mówiła ośmielona dziewczyna. — Tu się takiego coś gotuje, że nie będzie pewnie miłem księciu.
— E! cóż? co? — szepnął pochylając się wojewoda — co?
— Ja nie wiem, czy wiadomo jest księciu, że tu na dworze przy stajniach jest oficyalista, pisarz, który się zowie Poniatowski.
Zmarszczył się mocno książe i palce do czoła przyłożył.
— Czekaj! panie-kochanku! ale — tak! wistocie! przypominam sobie. Do stu tysięcy kaczek. Poniatowski! tak jest!
— Otóż on też się gotuje korzystać ze sposobności i do króla z prośbą przystąpić. Oficyalista księcia.
Wojewoda nie dał jej mówić, porwał się na nogi, schwycił za ramię dziewczynę:
— Milczeć! słyszysz! milczeć!
— Ale ja właśnie dlatego tu przyszłam, aby ostrzec księcia wojewodę.
Zadumany ponuro stał Radziwiłł.