Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.

zić było można. W samym Nieświeżu, czem się tu było wywdzięczyć tym, którzy mieli wszystko, począwszy od najwyższych dostojeństw i orderów?
Radziwiłł zaś, gdy przyszło do układania programu, w którym oglądanie skarbca wpisane było, zapowiedział zgóry tym, co oprowadzać mieli:
— Proszę mi pilno uważać, co będzie chwalił, co mu się podoba, i notować, panie-kochanku. Wszystko mu się to będzie ofiarowywało...
— A jeżeli... — przerwał Morawski.
— Żadnego niema «jeżeli», panie-kochanku! — gorąco zawołał wojewoda. — Albo honeste, poradziwiłłowsku, albo się nie było porywać.
Tej nocy mało kto spał w Nieświeżu; nazajutrz od rana miała się rozpocząć ta «passya», jak ją tam pocichu nazywano. Wiedziano, że król o dziewiątej ze Snowia wyruszy.
Książe to się uspokajał, gdy go zapewniano, iż wszystko jest w gotowości, to nagle, coś sobie przypomniawszy, porywał się, budził, posyłał, przywoływał i nie dawał uspokoić, aż połowę dworu poruszył nadaremnie.
— Dam na nabożeństwo, gdy się to raz