Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/125

Ta strona została uwierzytelniona.

poczciwy jego protektor i doradca. W myślach tych o szczęściu swem zatopiony Filip nie zważał na to, że w przedpokoju pod drzwiami ruch panował nadzwyczajny, śmiechy, wykrzyki, stukanie jakieś, o same drzwi nawet coraz to ktoś uderzał, jakby mimowolnie. Panna Monika, która miała na chwileczkę się tylko oddalić, nie powracała. Wypiwszy kawę, zjadłszy wszystkie bułki, które na stole znalazł, Rusin się zaczynał niepokoić, trzeba mu było powracać na stanowisko. Wyczekawszy dosyć długo, wstał nakoniec, podszedł ku drzwiom, ujął za klamkę, pocisnął... Co u licha? Zamknięte były na klucz!
Nie mógł tego zrozumieć. Spróbował raz drugi... zamknięte!
Wziął to za figiel panny Moniki, która wkrótce powrócić miała; nie było się czego trwożyć... Siadł za stół i czekał. Tymczasem upłynęło tak dobre pół godziny. Zadługo już tu siedział. Podszedł ku drzwiom, próbował jeszcze raz i stukać w nie zaczął, wołając: Otworzyć!
Odpowiedziały mu śmiechy najprzód rzęsiste a wkrótce potem dał się słyszeć głos znany panny Moniki.
— Siedź waćpan spokojnie. Uproszę, ażeby