Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.

mnie wpuszczono do niego i wszystko wytłómaczę.
Filip osłupiał.
Nie mógł pojąć, co to znaczyć miało. Jakiś żart, figiel... ale do czego! Zrobiło mu się zimno i gorąco, potarł czuprynę. Wtem klucz się okręcił w zamku powoli, drzwi nieco uchyliły i boczkiem wcisnęła się, palec na ustach trzymając panna Monika. Filip ją witał śmiechem, ona mu jakieś dawała znaki.
— Pięknegoś mi waćpan nawarzył piwa! — zawołała. — Jakieś spiski przeciw księciu knułeś, czy co? Wojewoda kazał go przyaresztować gdzie schwycą — i zamkniętego trzymać pod strażą najmocniejszą. Ja nieszczęśliwa! trzeba było, żeby waćpana tu u mnie pochwycono, cały dwór będzie o tem uwiadomiony, wstyd, srom...
Zakryła sobie oczy, jakby płakała.
Filip stał skamieniały.
— Coś wacan zbroił? co? poczęła panna. Dopiero teraz przyszło Rusinowi do głowy, że ktoś musiał zdradzić jego petycyą, którą podać miał królowi i że mu to za złe wzięto. Ale nie był to przecie żaden kryminał, żaden spisek przeciw wojewody!
— Panno Moniko, dobrodziejko moja, — zawołał — w piersi się bijąc. To są potwarze! ja