liśmy się i ujadali; potem pokój zawarłem, dobrze go przepłaciwszy; a wy mi każecie wkońcu kochać się i ślinić, całując! Po kiego licha?
Przechadzający się po gabinecie jenerał zatrzymał się.
— Ale bo, mości książe, — odparł kwaśno — książe podkomorzy Hieronim, pan kasztelan trocki, pan krajczy są przecież wszyscy w tem zgodni, że zbliżającego się ku Nieświeżowi króla wypadałoby zaprosić i przyjąć honeste. Nakazuje to polityka i interes domu radziwiłłowskiego; gdy raz nastąpiła pacyfikacya, uraz wzajemnych przebaczenie, zgoda, pokój między panami chrześciańskimi, aby to przypieczętować w oczach świata recepcyą, godną imienia książąt. Przyczem okaże się i przypomni możność i potęga domu, urosną Radziwiłłowie.
— Pchi! pchi! Asindziej, panie kochanku, sądzisz, widzę, że ludzie o nas już tak zapomnieli, iż my się im przypominać potrzebujemy? Ale, proszę cię, ja na to mam sposób inny i tańszy. Każę w skórę dać szlachcicowi... i zapłacę...
Jenerał rozśmiał się.
— Szlachcica tylko trzeba wybrać lepszego gatunku, karmazyna! — dodał wojewoda.
— Co bo książe żartujesz! — odparł Morawski.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.