szył ku szwadronowi, ustawionemu nad drogą. Nadbiegł do niego Komarzewski z radą, która wielce potrzebną była, bo król niespełna wiedział, co począć z manewrami.
On i adjutant Byszewski powtórnie salwowali honor króla, przybiegając do niego, otrzymując niby rozkazy i odnosząc je dowódcy szwadronu. Usarya ta, choć w wojnieby niewiele przydać się mogła, bo była zbyt ciężką i nie odpowiadała nowym wymaganiom wojennego rzemiosła — na oko wyglądała bardzo pięknie i malowniczo. Przypominała dawne czasy i mogła wywołać łzę i westchnienie, — lecz tu... nikt myślą się nie przenosił w przeszłość, — i pięknych tych rycerzy maskaradowych witano uśmiechami.
Usarze, raz rozpocząwszy manewry, do których byli przygotowani na popis, nie rychło je dokończyli. Radzi byli okazać się przed radziwiłłowską milicyą z wyższością swoją nad nią. Król więc z nogi na nogę przestępując, aby się cokolwiek rozgrzać, a nie zapominając dawać oznaki najwyższego swego ukontentowania — musiał tak wymęczyć się dobre pół godziny; poczem część szwadronu posłał przodem do Nieświeża dla zajęcia warty, do której był ko-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/132
Ta strona została uwierzytelniona.