Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/134

Ta strona została uwierzytelniona.

Cała też z dwóchset szlachty złożona chorągiew, a szczególnie osiemdziesięciu towarzyszów uszykowanych od czoła i na skrzydłach, była na sposób dawny ubraną i uzbrojoną. Barwy kontuszów były granatowe, wyłogi czarne i żupany słomkowe, proporce przy kopiach na dawny sposób bardzo długie, karmazynowe z czarnym.
Towarzysze ze skarbca mieli na ten dzień wydane zbroje starożytne przepiękne, kirysy, nabojczyki, szyszaki, tarcze; kopie, jakich już nie używano, umyślnie toczono.
Złota chorągiew, choć nie zaćmiła husaryi króla, ale miała nad nią tę wyższość, że składała harmonijną całość.
Mógł nią książe wojewoda być dumnym. Wprawdzie w poluby się ona nie na wiele przydała teraz; nie było to wojsko, któreby czoło stawić mogło temu, jakie siedmioletniej wojny doświadczenie stworzyło, lecz jako widowisko wspaniałe, zachwycającem było.
Tło też, na którem się malował ten obraz przeszłości, doskonale było dobrane do niego. Widać ztąd było jak na dłoni całe miasto, zamek, pałac, ratusz, wieże i mury kościołów pojezuickiego, bernardyńskiego, dominikańskiego, benedyktynek, rynek i ulice z murowanych kamienic złożone, dalej w głębi na górze św. Mi-