Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

chalskiej kościoł i ogromne budowy niegdyś jezuickiego nowicyatu, i tuż na wzgórzu, otoczonem gęstym i pięknym, teraz w części pożółkłym lasem, gmachy opactwa świętokrzyskiego benedyktynów, a w głębi niektóre budowle należące do Alby, letniej rezydencyi książęcej.
Pogodne niebo, zza lekkich obłoków przeglądające słońce, unoszące się nad zamkiem dymy dział, które nieustannie ognia dawały, ożywiały tę panoramę wspaniałą i wesołą.
Za złotą chorągwią zaraz wystąpiły znowu bogato przybrane w rzędach wspaniałych, pod dywdykami od złota i pereł, ze skarbca na ten dzień wziętemi, konie paradne, po większej części wschodnie, za niemi strzelcy nie mniej jak ośmset ludzi, ze strzelbami jednakiemi, wszyscy w barwie jednej, zielonych żupanach i szarych kurtkach.
Od chwili, gdy się kawalerya ukazała, szpalerem nad gościńcem nieprzerwanym stali radziwiłłowscy milicye, strzelcy, straże, mogący najlepsze dać wyobrażenie potęgi tego domu, który tak liczną służbę mógł po większej części dla samej tylko pańskiej fantazyi utrzymywać.
Król ze swym dworem bardzo się skromnie wydawał, tonąc wśród tych tłumów strojnych i zbrojnych.