Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/138

Ta strona została uwierzytelniona.

panie, w radosne czoła i twarze otaczające ciebie, wzieraj w serca ich — są czyste, samą tylko wiernością obywatelską, najżywszą miłością przywiązania (!) do monarchy swego zajęte».
Odetchnął dopiero wojewoda, gdy na Stefanie, przodku królewskim (miało to wówczas właściwie poprzednika oznaczać) zakończył.
Król słuchał w powozie stojąc, z głową nakrytą, podtrzymywany przez Naruszewicza i Chreptowicza, uśmiechając się i wdzięcząc, chociaż męczył się równie jak wojewoda, ale odpowiedź mu przyszła nierównie łatwiej, niż jemu owa wyuczona mowa.
Wedle relacyj ówczesnych przemówienie królewskie tak było wymowne, iż do łez pobudziło miększe serca. Cisza panowała dokoła, że głos, z początku nieco cichy, potem coraz się podnoszący, doskonale w znacznej odległości słychać było.
Lecz na tych dwu mowach nie miało się skończyć, niestety! Król musiał ciągle stać, urzędnicy starsi województw i powiatów, konno podjeżdżali pokolei i witali go, a na każdą mowę odpowiadał, co wprawnemu i nawykłemu do prawienia słodyczy przyszło z łatwością wielką. Występowali tedy: marszałek wileński Tyzenhauz, oszmiański — Oskierka, wiłkomierski — Ko-