Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/146

Ta strona została uwierzytelniona.

nego przepychu, ale dosyć był zaniedbanym. Wojewoda ani dbał o elegancyą, ani się na niej znał, ani o nią troszczył. Niekiedy stał długo pustkami i pyłem okryty, potem tłumne uczty, na które, jak na ucztę ewangieliczną, powoływano seciny ubogiej szlachty, a ta, podchmielona, nie szanowała nic, — zabrukiwał się i zasmalał. Na przyjęcie więc króla zgoła prawie cały zamek odświeżać, obijać, oczyszczać, odzłacać i w nowy sprzęt musiano stroić. Poszły na to dziesiątki tysiąców, ale wojewoda nie żałował. Zapowiedział, że wszystko to być musiało poradziwiłłowsku.
Jakoż ci, co zamek zdawna znali, ledwie go odmłodzonym poznać mogli. Same apartamenty, dla króla przeznaczone, nanowo się przyoblekły z przepychem niezrównanym.
Szczególnie wyświeżony i wspaniale urządzony był pokój audyencyonalny, francuskiemi gobelinami na złotych i srebrnych tłach obity, w którym ustawiono tron po Janie III odziedziczony, a nad krzesłem dla króla zawieszony był piękny portret Stanisława-Augusta, dzieło Bacciarellego. We środku wielkie zwierciadło miało ramy srebrne i lichtarze misternej roboty, srebrne także. W sypialni ściany obleczono aksamitem ze złotem. Tu i w innych pokojach króla