czowe, Jabłońskie, Mierzejewskie, Zawiszyne, Kotłubajowe i t. d.
Po pierwszych przywitaniach, niewiadomo kto, zdaje się, że pani Morawska, siostra księcia, zwróciła uwagę króla na świeżo odmalowany umyślnie sufit ów Estki, który go tyle pracy kosztował. Stanisław-August, choć mu się może chciało uśmiechnąć, zmuszony był chwalić tę swą apoteozę i wyrazić wdzięczność, a razem podziwienie z tak szybkiego wykonania.
Widząc, jak Najjaśniejszy Pan zwrócił oczy do góry, wszyscy je skierowali na sufit i, za przykładem jego, admirowali straszną zadrość, gieniusz domu książęcego, Cnotę, Mądrość i skrzydlate serca, palące się na ołtarzu.
To była jedyna poczciwego Estki nagroda za dni, spędzone na rusztowaniu z głową zawróconą do góry, od czego dotąd ból czuł w karku.
Król z wielką serdecznością starał się jenerałowej wdzięczność swą wyrazić za to uwiecznienie pamiątki bytności swej w gościnnym domu książęcym.
Tymczasem przytomne panie cisnęły się do ucałowania białej ręki pańskiej, bo drzwi jadalnej sali (zwanej salą Wiśniowieckich) otwarte już były i obiad podawać miano zgłodniałym i znużonym.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/149
Ta strona została uwierzytelniona.