Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.

tem nie swoim i zakłopotanym, sam począł na swój sposób zabawiać ukoronowanego gościa, który wesoło i swobodnie mu odpowiadał. Tak się zdala przynajmniej wydawać mogło, choć król Radziwiłła mało co słyszał, a ten Najjaśniejszego Pana nie bardzo rozumiał, co nie przeszkadzało w wielkiej harmonii zabawiać się wzajem do końca uczty. Król nawet, do kielichów niezwykły, parę ich wychylić musiał i twarz jego blada żywym się rumieńcem okryła.
Królowi wprawdzie po obiedzie parę razy wymknąć się dozwolono do jego apartamentów, pod pozorem ekspedyowania pilnych, czasu stołu przywiezionych korespondencyj, ale dnia tego obowiązki nie zakończyły się obiadem.
Damy, które nie miały szczęścia być prezentowane królowi, zażądały od Morawskiego, aby je przedstawił; potem słuchać trzeba było koncertu, potem bal rozpocząć z wojewodziną smoleńską, zastępującą gospodynią i inne panie też zaszczycić przechadzką po salonie.
Naostatek musiał król siąść do kolaski z Tyszkiewiczową dla oglądania wspaniałej iluminacyi, w której blaskach gorzał Nieśwież cały. Mówiono, że około pół miliona lamp paliło się na wałach, grobli, pałacu, ratuszu, rynku, kościołach i głównych budowach.