przeprowadzonym albo do kordegardy, lub poprostu do zamkowej wieży. Nie mógł przypuścić, ażeby go tu w mieszkaniu panny, wśród fraucymeru, pod strażą hajduków trzymano. Z trwogą wyglądał nadchodzącego wieczora. Tymczasem miłosierna jakaś ręka niewieścia podała mu z południa parę misek pełnych mięsiwa i dobrze przyprawionego jedzenia.
Mimo zmartwienia, Filip na zapas, przewidując strawę więzienną, choć wzdychając, sprzątnął wszystko, a że wino stało na stole, zapił dobrze na frasunek. Następstwem tego było, że ciężko biadając, zdrzemnął się i spał do wieczora. Światła ani śmiał prosić, ani mu go dano, ale raz jeszcze dostał wieczerzę, a przez okno wpadający odblask iluminacyi, dostatecznie przyświecał.
Lada chwila potem, za każdym szelestem u drzwi wyglądał, azali go nie przyjdą hajducy przeprowadzić do więzienia, ale noc nadeszła, iluminacya przygasła, dokoła ucichać zaczęło — nie przychodził nikt i biedny Filip, nie rozbierając się, aby być na wszelki wypadek gotowym — zasnął na krześle, głowę położywszy na stole, a nad rankiem rozmarzony, na łóżko panny Moniki się rzucił i głębokim snem ujęty, otworzył oczy dopiero, gdy już dzień był jasny,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/154
Ta strona została uwierzytelniona.