Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.

a u drzwi ręka kobieca dawać mu poczęła znaki, które zapowiadały śniadanie!
Przeprowadzenie więc, sądził, odłożonem zostało. Filip przeżegnał się, pacierz zmówił pobożnie, umył się trochę i zasiadł posilić się, przewidując zawsze, iż sił potrzebować będzie.
Gdy się to działo w izdebce panny Moniki, mianowanej stróżem więziennym, Szerejko, który zawczasu się cieszył doskonałym figlem, jaki razem księciu i królowi miał spłatać, dnia poprzedzającego już podwakroć zabiegał do mieszkania Rusina, nad masztarniami, pukał, dowiadywał się i tyle tylko doszedł, iż Filip się zrana oddalił, nie powrócił więcej, i że miejsce jego zastępował podkoniuszy Wistoszewski.
Szerejko mało go znał, lecz zmuszonym był, szukając informacyi, której nikt mu dać nie mógł, udać się do niego.
Wistoszewski, dzielny kawalkator, a zresztą simplex servus Dei, który niedaleko widział i nie trudził się odgadywaniem niczego — niewiele się też troszczył o Filipa, którego mu zastąpić polecono.
— Przepraszam pana podkoniuszego — zagadnął wchodząc do jego mieszkania Szerejko. — Nie wiem, co się stało z Rusinem, a mam potrzebę go widzieć.