stało z Poniatowskim. Korzystając więc z tego, że nie był zajętym, bo mu nic jakoś nie zlecono i jakby zapomniano o nim, ruszył na zwiady. Zmuszonym był ślad w ślad iść po tropach znikłego Filipa. Doszedł, że zrana widziano go szybko się udającego ku fraucymerowi, a tu nie do kogo innego mógł się udać, jak do panny Moniki. Jakoż od dziewcząt się dowiedział, iż go widziano wchodzącym do niej, ale wychodzącego nikt nie postrzegł.
Szerejko się tak ustawał na przesmyku pewnym, iż z Moniką spotkać się musiał koniecznie. Stał i czekał.
Jakoż ku południowi już spostrzegł ją przemykającą się i zabiegł jej drogę.
— Niech mi panna Monika powiedzieć raczy, — zawołał, witając ją — co zrobiła z Filipem. Mam bardzo pilną do niego potrzebę.
Dziewczę rumieniąc się spojrzało mu w oczy, ale musiał dobrą chwilę czekać na odpowiedź. Monisia potrzebowała skłamać i chciała to uczynić zręcznie. Czuła, że zostawując Szerejkę w niepewności, pobudzi go tem do poszukiwań nowych, które zwrócić mogą uwagę na Filipa.
— Jesteś waćpan jego przyjacielem? — zapytała.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/157
Ta strona została uwierzytelniona.