Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/165

Ta strona została uwierzytelniona.

panujących tak ulubiona, że August II do Afryki po drzewo i kość posyłał umyślnie, było modą w owym czasie i rozrywką osób wielu. Miał też tokarnię książe-wojewoda i za jego roboty uchodziły misterne tabakiery i pudełeczka złotem wykładane, któremi czasem przyjazne osoby obdarzał.
Podziękowawszy księciu Hieronimowi i kapitanowi, król wymknął się ze skarbca, oświadczając chęć przechadzki po wałach zamkowych, dla odetchnienia świeżem powietrzem i oglądania starożytnych dział, ustawionych na bastyonach. Były to owe olbrzymie kartany[1], które tak głośno przybycie jego głosiły światu.
Szedł z królem książe Hieronim, a kapitan, wiedząc, jak książe ciekaw będzie wrażenia, jakie uczynił skarbiec, pobiegł z raportem do niego. Wojewoda, spostrzegłszy go, odciągnął na stronę.
— A co? a co? — spytał.
— Oglądał wszystko z poszanowaniem, — rzekł de Ville — dziwił się.
— Chwalił? — wtrącił książe.
— Niezbyt. Ktoś go przestrzec musiał — rzekł kapitan. — Unosił się tylko nad kilku obrazami.

— Notowałeś?

  1. Przypis własny WikiźródełKartauny, t.j. ciężkie działa 48-funtowe.