a gdyby brakło, to mi Horbaczewski obiecał piętnaście złotych na zastaw pożyczyć...
Morawski nie smakując w tych żartach, zżymał się.
— Wasza książęca mość — rzekł — jesteś głową domu.
— Bywa różnie — zamruczał wojewoda — czasem jestem głową, czasem kieszenią domu, niekiedy ręką, a nawet trafiło się już być i nogami... ale — co mi tam! byle Nepta była zdrowa! furda wszystko! Horbaczewski pożyczy... a wy postawicie na swojem, ja już to widzę. Jak wam się czego zachce, biedny pan wojewoda musi słuchać... Głowę mu klekczą, klekczą — dla świętego spokoju... stary kontusz połata, i da grosz ostatni. Co ma robić biedaczysko.
I głową poruszywszy kilka razy, dodał:
— Wszystko to są babskie intrygi... Twojej żonie zachciało się pokazać królowi Zausze, więc ja go muszę sprowadzić do Nieświeża dla niej, aby ona mu się kwiatkami chwaliła.
Jenerał ramionami rzucał.
— Inne baby, którym się chce bransoletek i naszyjników, — mówił dalej książe — wtórują jej. Wszystkie się w nim kochają, a to furfant, który gładkiemi słowami zbywa Boga i ludzi.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/18
Ta strona została uwierzytelniona.