książęcy przy wpomnieniu przysłowia lucium a cauda, piękny kawał królowi prezentował.
Przy kawie, po zwykłych toastach, popisywała się muzyka, ale z twarzy gospodarza czytać się dawało, że pragnął co rychlej ztąd gościa wyciągnąć na Nowe-Miasto, gdzie w zaroślach pod Albą oczekiwały niedźwiedzie i wilki. W ostatniej jednak chwili książe rozporządził, aby dnia tego wilki tylko, których pół kopy czekało w klatkach, wypuszczone zostały. Niedźwiedzie zachowano na drugie łowy i konkluzyą. Tandem później plan się jeszcze odmienił, bo wilcy nie dosyć się dziko i zuchwale bronili.
Komarzewski i Szydłowski, starosta Mielnicki (brat pani Grabowskiej), przy osobie króla pozostać mieli i strzelać też im pozwolono. Dla króla altana była przygotowaną, z podniesieniem, z której wygodnie mógł dawać ognia ze strzelb nabitych, jakie mu służba podsuwała...
Stanisław-August nie miał ani takiego upodobania, ani takiej wprawy, jak poprzednik jego August III, któremu żaden strzelec nie zrównał, lecz, pomimo to, wilcy się tak prezentowali grzecznie i podchodzili na strzał dogodnie, iż król, sam niewiedząc jak, ubił ich przeszło dwudziestu.
Zaręczyć jednak nie można, czy Szydłowski,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/180
Ta strona została uwierzytelniona.