obraz bardzo piękny. Natłok powozów, konnych i pieszych ciekawych, stroje ich rozmaite, przygrywające muzyki, wesoło ubierały Albę nocną. Ci, co ją po dniu widywali — znajdowali cudownie zmienioną.
Fryczyński zaręczał jenerałowi Komarzewskiemu, iż lamp zapalonych było do ośmiukroć-stotysięcy, a ludzi do oświetlenia prędkiego, ze wsi okolicznych, użyto kilka tysięcy.
W Albie, stosując się do intencyj gospodarza, ton towarzystwa się zmienił; król, śmiejąc się zaręczał, że koronę zostawił w Nieświeżu, a tu chciał być tylko wójtem z sąsiedztwa. Panie postroiły się pastersko.
Stanisław August śmiał się głośno i radby był rubasznego nabrać obejścia, ale — ciężko mu to przychodziło.
Książe wojewoda wprowadził króla na wieżycę nad ową altaną ś. Zofii, i ztąd przypatrywał się Najjaśniejszy Pan fajerwerkowi... w trzech aktach.
Mistrz, który układał ten dramat ognisty, z cyframi, herbami, wieńcami i t. p., stopniował go tak umiejętnie, że zakończenie wybuch Wezuwiusza przypominać mogło.
— A i to, panie-kochanku, fajerwerkmajster
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/185
Ta strona została uwierzytelniona.