Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.

sznurze i tak nie było do smaku, siadł zamyślony. Po chwili nalał sobie z gąsiorka, ręką machnął i poszedł na łóżko.
— Dziej się wola Boża!
Ale Szerejko nie dawał za wygraną. Nie wiedział o tem, że go szpiegowała Monika i chciał koniecznie na swojem postawić, a z pomocą Belgrama, uwolnionego Filipa królowi podprowadzić.
Złośliwa szczypawka, byłby tym sposobem i księciu figla i królowi uczynił nieprzyjemność, coby go niezmiernie radowało. Z paziem króla, choć powinowatym i przyjacielem, był ostrożnym, przypuszczał bowiem, że Belgram musiał być do pana swego przywiązany. Tymczasem, gdy się otwarciej rozmówili, okazało się, że i Belgram i wielu ze służby, chociaż król poojcowsku i nader łagodnie się z nią obchodził, obdarzał, nigdy złem słowem nie dotknął, niechętni byli swemu panu. Wszystko, co tylko mogli przeciwko niemu wynaleść, podnosili i rozplatali. Jest w naturze ludzkiej, że na łagodnych się rzuca. Oprócz kilku istotnych przyjaciół, jak Komarzewski, Naruszewicz i t. p., nawet we własnej rodzinie Poniatowski znajdował niechętnych i mało życzliwych. Prymas wyrzucał mu słabość i zmienność (w czem miał słuszność), pani Kra-