Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/196

Ta strona została uwierzytelniona.

— Bez ciebie, królu, nie chcę być bogatym, a przy tobie ubogim być nie mogę.
Wszyscy znajdowali to trafnem, tylko książe wojewoda nosem kręcił:
— Ale co ten klecha myśli, że Radziwiłł przez takie bzdurstwo zubożeć może!
Szczęściem, Gibraltar dnia tego tak księcia zajmował, że urazy ks. Karpowiczowi zapomniał.
Ze mszy król powrócił odpocząć do swoich pokojów, a że wyraził życzenie widzenia Alby po dniu, bo ją tylko w świetle iluminacyi i fajerwerku oglądał, zaprzężone powozy i świta wojskowa króla czekały na rozkazy.
Książe wojewoda, jako wójt, ubrawszy się w strój zwykły albeński, oczekiwał już przy swoim pałacyku, gdzie króla przyjąwszy, oprowadzał go po pokoikach wykwintnie przyozdobionych, ogródkach, dzikiej promenadzie, altanach, ptaszarniach, a nawet budowlach gospodarskich.
Nie skończyły się oględziny na głównym dworze, bo tu każdy inaczej i oryginalnie był urządzony; zkolei więc oglądano domek jenerałowej Fergüssonowej, księcia Macieja, (autora opery); w progu spotkał go ks. krajczy z chlebem i solą, a komplementem: