Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/197

Ta strona została uwierzytelniona.

— Chleb, który pożywamy pod twem panowaniem, słodki nam jest, Najjaśniejszy Panie!
W ogródku, pokoikach były różne osobliwości i fantazye do obejrzenia.
Dalej, książe kasztelan trocki z córką w swojej chatce zaprosili na czekoladę, a że Komarzewski, śmiejąc się, mdłą ją znajdował, podano likwory i owoce na zakąskę.
Przy domku ks.-podkomorzego — dzika promenada, ładna, choć nie rozległa; we środku skała sztuczna, oblana wodą i dla ozdoby obwieszona sieciami, malowniczo wyglądały i na pochwały zasłużyły.
Lecz całego szeregu domków tych nie sposób było szczegółowo opatrywać; celniejsze więc tylko zwizytowawszy i od księcia-wojewody o ustawach tej osady wiadomości wysłuchawszy z zajęciem, król, z wielką pochwałą Alby i albeńczyków, zabrał się do powrotu.
Czas tak zszedł szybko, że na zamku już do stołu podawać miano, gdy powrócił. Wedle codziennego programu, obiad, toasty, kawa z koncertem następowały, ale książe z powodu Gibraltaru ciągle się absentował.
Zdawano mu raporty, posyłał rozkazy; niezmiernie leżało na sercu wojewodzie, aby ten oryginalny wymysł jego, rzecz nowa, osobliwa,