gorywające szczątki, a ludzi osmalonych i poparzonych dopiero nazajutrz obliczyć miano.
Około północy, król dał znak Komarzewskiemu, iż Gibraltar poddać się musiał, a na spoczynek czas było. Książe jednak pozostał jeszcze, dopóki ostatnia bomba z podartej na szmaty twierdzy nie wyleciała w powietrze.
— A co? — mruknął do Rzewuskiego — albo mi on w Łazienkach co podobnego potrafi wyprawić? hę? Ja tu więcej prochu spaliłem, niż on przez całe życie swoje!
Na zamku upadek Gibraltaru oblano jeszcze starym węgrzynem.
Poprzedzającego dnia zaproszony, wedle programu zawsze, do Zausza, rezydencyi siostry księcia, jenerałowej Morawskiej, pisarzowej litewskiej, król wyjechał z wojewodą ruskim i księciem-podkomorzym.
Pani jenerałowa i mąż jej nie silili się w skromnem Zauszu współzawodniczyć z przepychem i majestatem księcia-wojewody, ale sama pani miała tu wiejski dwór i ogród szczególnie wedle smaku wieku urządzony.
Z opisu ówczesnych Powązek, z widoków,