Rusin słyszał to, a wyglądać nie śmiał, ale natarczywość Litwina nareszcie go do okna ściągnęła. Otworzył je i wyjrzał.
— A co?
— Książe tylko co przy stole oświadczył, że wszystkich więźniów, nawet kryminalistów uwalnia, czegoż ty siedzisz! Wal i łomocz do drzwi, muszą cię wypuścić.
To mówiąc znikł. W chwilę potem, gdy Filip się namyślał jeszcze, zuchwały Szerejko wpadł na górę. Ale tu panna Monika czuwała.
— Coto? panna nie wie, że książe ogłosił, iż wszystkich aresztantów kazał wypuścić, a Filip dotąd siedzi! — zawołał podchodząc.
Panna się w boki wzięła, stojąc naprzeciw zapaśnika.
— Ano? siedzi! — odparła — i co?
— Należy go wypuścić!
— Zkąd? z mojej izby, do której się sam wniósł i w niej zachorował. Przecież nigdy więziony nie był.
Szerejko osłupiał.
— Panna sobie żartuje ze mnie?
— Może, — odpowiedziała Monika — boś się nie powinien wdawać w to, co do ciebie nie należy. Kłaniam uniżenie.
I drzwi przed nim zamknęła.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/204
Ta strona została uwierzytelniona.