Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/206

Ta strona została uwierzytelniona.

są bestye, dzik daleko od nich straszniejszy. Pierwszy, co się zbliży, wezwę go do tańca! będzie mi skakał.
Komarzewski marszczył się.
— Poco to wymyślać rozrywki, połączone z niebezpieczeństwem! — mruczał.
Pardon, najsmaczniejsze są właśnie, — rzekł Szydłowski — to pieprzyk, co im dodaje du piquant.
I śmiał się.
Polowanie odbywać się miało w polu pod miastem, w miejscu odkrytem, ostawionem sieciami i tłumami ludu. Niedźwiedzie w klatkach na los swój oczekiwały.
Dla króla wystawioną była altana kobiercami wysłana, pod baldachimem z koroną, na której miejsce zajęli towarzyszący mu: książe kasztelan Trocki, podkanclerzy litewski i jenerał Komarzewski, Sapieha, jenerał artyleryi, którego także tu zaproszono, wymówił się i razem z Szydłowskim i Judyckim stanął z kordelasem i oszczepem pod altaną. W bliskości jej druga, znacznie większa dla dam i osób dostojniejszych, przepełnioną już była.
Sam książe wojewoda ani sobie dał wyperswadować, aby poszedł do altany. Siedział na