sarza litewskiego. Usłyszawszy ją nadchodzącą, wojewoda podniósł ciężkie powieki.
— Otóż jest! — rzekł — teraz ona zkolei przychodzi mnie nudzić tem przyjęciem króla jegomości. Konieczniebyście go chcieli widzieć w Nieświeżu?
— My jego, nie, — odparła grubym głosem pani Morawska — ale chcemy, ażeby on widział Nieśwież, a przekonał się, co Radziwiłłowie na Litwie znaczą.
— I za to my go będziemy musieli po rękach całować! — wtrącił książe... i splunął...
Westchnienie głośniejsze Nepty przerwało zaledwie poczynającą się rozmowę. Wojewoda położył palec na ustach...
— Słyszysz asińdźka, jak ona dyszy ciężko? — szepnął, do siostry się obracając...
— Co za dziw! — pogardliwie odparła Morawska — widzisz, co na niej sadła!
Książe zmarszczył się, usłyszawszy to pogardliwe wyrażenie, i zapominając o przybyłej, wzrokiem niespokojnym śledził wszystkie ruchy Nepty, która wistocie sen miała ciężki.
Po krótkim przestanku, jenerałowa tabakę zażywając, poczęła głosem stłumionym:
— Zgadłeś, panie bracie, żem ja tu przyszła też nastawać na przyjęcie króla w Nieświeżu.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/22
Ta strona została uwierzytelniona.