Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/26

Ta strona została uwierzytelniona.

wać — to pewna... Nasiedliście się na mnie wszyscy — siła złego na jednego, muszę być posłusznym. Teraz z dwojga nieuchronne jedno, wystąpiwszy poradziwiłłowsku, powiedzą adulatory i pochlebcy, będzie zamało im — krzykną, żeśmy rokoszanie i rebelizanty... Ano! dziej się wola wasza!
Wojewoda byłby ciągnął dłużej jeszcze, gdyby w tej chwili Nepta nie poruszyła się, nie ziewnęła głośno, nie zaczęła się wyciągać i strzepywać, poczem o kolana pańskie otrzeć się przyszła i zwieszoną polizała rękę. Z wielką czułością pochylił się ku niej wojewoda i począł z nią rozmawiać pocichu. Wyżlica, jakby go rozumiała, ogonem wywijając, patrzyła mu w oczy. Zdawało się, jakby szczeknąć chciała, ale na ziewaniu się skończyło.
Oboje państwo Morawscy spoglądali na to powitanie przebudzonej z politowaniem i rodzajem szyderstwa. Książe zdawał się o nich zapominać — zadzwonił. Wbiegł natychmiast pacholik, będący na straży. Na tego spadła bura, że Nepcie świeżej wody zapomniał postawić.
Jenerałowa tymczasem, poczekawszy nieco, dała znak mężowi i powstała.
— Zatem — odezwała się, tabakę zażywając — rzecz jest postanowiona. Król będzie w Nie-